Czy też macie wrażenie, że obecnie najlepsze na wszystkie problemy są terapie?
Masz problem z nauką? Terapia
Masz problem z rodziną, przyjaciółmi? Terapia
Masz problem z papierosami, alkoholem? Terapia
Masz problem z ... - nieważne - Terapia
Tylko po co? Czy dlatego, że dookoła powstało wielu różnych terapeutów z dyplomami lub takich internetowych "kołczów" musimy im powierzać swoje problemy i sposób ich rozwiązywania.
Ostatnio była u nas pani psycholog z MOPRu i na wszystkie nasze spostrzeżenia odnośnie zachowania dzieci miała jedną odpowiedź - czy dziecko ma już w tym kierunku jakąś terapie.
Nieważne jaką, jaki jest jej program, kto to prowadzi, czy to jest zbieżne z kierunkiem w jakim idzie nasza rodzinka - najważniejsze, żeby była terapia.
Chyba w tym całym "terapieniu się" zapomnieliśmy, że to rodzina ma być terapią dla naszych dzieci. To tutaj powinny uczyć się nawiązywać relacje, obserwować i uczyć się jak powinna funkcjonować rodzina.
Dziecko chce być dobre
Janusz Korczak
- jeśli nie umie - naucz
- jeśli nie wie - wytłumacz
- jeśli nie może - pomóż
A jak jest?
My zgodnie z naszym obowiązkiem informujemy urząd jak się dzieci rozwijają, jakie mają sukcesy a nad czym muszą popracować. Opowiadamy jakie dzieci mają problemy i w zamian dostajemy informację, że trzeba wprowadzić terapie, bo tak mówią mądre książki.
Skąd to się bierze?
Chyba stąd, że rodzina zastępcza czy rodzinny dom dziecka nie jest traktowany jako rodzina tylko taka przejściowa przechowalnia dla dziecka. Cały czas pokutuje przekonanie, że dziecko wróci do swojej biologicznej rodziny. Wręcz uczy się nas na szkoleniach, że nie powinniśmy nawiązywać relacji z dzieckiem. Bo my jesteśmy opiekunami a dziecko wychowankiem.
A ja właśnie uważam inaczej - ja jestem rodzicem - takim zastępczym, bo nie przyczyniłem się do urodzenia tego dziecka, ale zastępuję mu ojca i robię wszystko to co powinien robić ojciec a dziecko jest ... dzieckiem.
Po co dziecku terapie przypominające o przeszłości? Poszukiwanie korzeni, na siłę utrzymywanie kontaktów z biologiczną rodziną?
Moje dzieci wiedzą, dlaczego u nas są, wiedzą, że to nie ich wina. O ich rodzicach nie mówimy ani dobrze, ani źle - mówimy prawdę. Co więcej - nie pozwalamy, aby jedno dziecko mówiło źle o rodzinie drugiego dziecka. Jedna z naszych zasad jest nienazywanie lalek, zwierząt czy przedmiotów imionami rodziców.
Dlatego moim zdaniem, aby terapia jakakolwiek była skuteczna musi być wielopoziomowa a do tego bardzo subtelna i dopasowana do rodziny. Nie mogą być to spotkania z góry zaplanowanym problemem i z obcą grupą dzieci po spotkaniu której dziecko nabiera jeszcze więcej złych cech i wzorców.
Właśnie - wzorzec - tego brakuje w tych terapiach.
Dla dziecka wzorcem powinni być rodzice - tymczasem terapeuci, "kołczowie" i trenerzy też chcę być tymi wzorcami. I tak naprawdę prowadzą rywalizację z rodzicem o dziecko.
Kiedyś miałem taką sytuację, że dziecku spadł łańcuch z rowerku. Można powiedzieć, że banalna usterka jednak tatuś dziecka nie wiedział, jak to naprawić. Zatrzymałem się i delikatną pomocą taty dziecka naprawiłem rowerek. Aby nie odbierać chwały tacie na koniec powiedziałem coś w stylu "troszkę pomogłem i tata naprawił ci rowerek. Samemu to było by trudne." Tata w oczach dziecka stał się bohaterem a ja? No cóż ja pomagam swoim dzieciom ...
Większość problemów dzieci z rodzin zastępczych nie jest czymś czego nie spotyka się w rodzinach biologicznych - u nas po prostu jest więcej dzieci i z tego wzglądu pewne zjawiska mogą występować częściej.