No i stało się - dostałem zwolnienie lekarskie.
Niby fajna rzecz - człowiek w spokoju dochodzi do siebie, praca - wiadomo - nie zając nie ucieknie, ale jak to jest w takiej radzince jak nasza?
Tutaj to tak nie wygląda. Nasze dzieci w magiczny sposób nie znikają. Dalej chcą jeść, bawić się, rozmawiać. Dalej wymagają całodobowej opieki. Czyli tak naprawdę nic się nie zmienia - dla nas - bo dla MOPRu my już nie świadczymy naszego zlecenia (tak - jesteśmy pracownikami na śmieciówkach) i to (jeżeli mamy opłacaną dobrowolną składkę chorobową) kwalifikuje nas do wypłaty 80% wynagrodzenia. Gorzej, jak takiej składki nie opłacamy - wtedy nic nie dostaniemy.
Taki wpis otrzymałem na moim rachunku.
Poniżej zamieszczam moją dopowiedź z wyjaśnieniem co robiłem przez ten czas.
Dzień dobry.
W poniedziałek odebrałem list polecony z MOPRu Szczecin a w nim znalazłem odesłany mój rachunek za wykonane zlecenie za miesiąc lipiec. Z pismem przewodnim Pani Bogusławy Porzezińskiej stwierdzającej, że nie wykonywałem tego zlecenia, bo byłem na zwolnieniu lekarskim.
A skąd może wiedzieć co robiłem w tym czasie, że zarzuca mi kłamstwo? Czy zadzwoniła i się zapytała? Może była i widziała? No nic z tych rzeczy. Jedyne czym się interesowała, to tym abyśmy podpisali umowę na prowadzenie Rodzinnego Domu Dziecka. Tak – to było najważniejsze – a to było 7 lipca. Gdybym był tak strasznie chory to MOPR znany ze swojej opieki nad pracownikami na umowę zlecenie na pewno wysłał by kogoś abym tę umowę mógł podpisać nie wstając z łóżka. A tak sam musiałem jechać 100 km aby tak atrakcyjną umowę podpisać.
Nie wiem czy tam w MOPRze wiecie ale my w Rodzinach Zastępczych i Rodzinnych Domach Dziecka opiekujemy się dziećmi. To takie małe „człowieki", które z jakiś powodów nie mają swoich domów i do czasu ukończenia 18 roku życia lub dłużej będą u nas mieszkać. W przeciwieństwie do Waszych biurowych komputerów, teczek, krzeseł i szaf te „człowieki" żyją. Nie od poniedziałku do piątku w godzinach 7:30 do 15:30 z przerwą na drugie śniadanie – tylko one żyją w systemie ciągłym 24/7. I co jest ciekawe – każdy dzień jest inny. I tak było np. 11 lipca kiedy to jedno z moich dzieci zawoziłem do szpitala w Szczecinie na badania. A odbierałem 13 lipca. Czy ktoś z pracowników MOPRu w czasie zwolnienia lekarskiego gdziekolwiek służbowo pojedzie? Z tego co pamiętam, kilka razy wizyty u nas były odwoływane, bo jakaś pani zachorowała.
Co jeszcze robią małe „człowieki"? Jedzą – a że mamy pod opieką 9 człowieków (8 jestem opiekunem prawym a jedno to kiedyś sam zrobiłem) to jedzą dużo. Tutaj nie można rano sobie podejść po bułeczki do sklepu, przy okazji ziemniaczki na obiad i coś na kolację.
Samych bułeczek będą 22 sztuki. Do tego 5 kg ziemniaczków i ze dwa chleby. Tu uspokoję, że samych bułek, ziemniaków i chleba nie jemy (choć przy obecnych cenach to pewnie niedługo będziemy tylko to jedli), więc pozostałe rzeczy do bułeczek, do zupki, drugiego dania, podwieczorka i kolacji też trzeba kupić. I to jest moje zajęcie, które w lipcu realizowałem. Na końcu wkleję wyciąg operacji z mojej karty bankomatowej aby to uwiarygodnić.
Co dalej lubią robić małe „człowieki"? Lubią się bawić, zwłaszcza w czasie wakacji. Z własnego doświadczenia wiemy, że jak człowieki się nudzą, to potem my się nie nudzimy. Trzeba wtedy włożyć dużo pracy aby człowieki zaczęły być z powrotem małymi fajnymi człowiekami.
I taki był lipiec. Dużo wolontariuszy nas odwiedziło – nie tych mitycznych zapewnianych przez MOPR o których każdy ma napisane w umowie a których nikt nigdy nie widział – tylko ludzi z całej Polski, chcących pokazać naszym dzieciom fajne zabawy, gry i przekazać trochę wiedzy. Ja też w tym brałem udział – przywoziłem, zawoziłem na wycieczki, brałem udział w zabawach – odsyłam na nasz profil to tam to będzie https://www.facebook.com/RodzinnyDomdlaDzieci.
Co jeszcze ciekawego robiłem? Byłem ze wszystkimi dziećmi po skierowania do sanatorium, w Międzyzdrojach na koncercie Ralfa Kowalskiego, zawoziłem dzieci na zajęcia i remontowałem domek i zajmowałem się ogrodem, leki z apteki.
2 lipca zamówiłem części do suszarki w north.pl i jak przyszły to ją naprawiłem.
4 lipca dziewczyny były u fryzjera (chłopaków sam obcinałem)
Oj zapomniałbym. Odwiedziła nas Pani Dyrektor i co dziwne – nie zastała mnie zbolałego w piżamie. Przegadaliśmy ładnych kilka godzin. I to nie było spotkanie towarzyskie. Na tym spotkaniu na przykład dowiedziałem się, że te wszystkie wcześniejsze opowieści o siatce płac przygotowywane przez ogólnie napiszę „Dział Pieczy Zastępczej" to było zwykłe kłamstwo, bo Pani Dyrektor o niczym takim nie słyszała a Pani Rogowska to potwierdziła. Smutne. Ale jak to kiedyś powiedziała pani z PIPu na kontroli u mojej żonki jak prowadziła działalność: „Pracodawcę poznajemy po tym, nie jak o sobie pisze w internecie i jak opowiada, tylko po tym jak traktuje pracowników, a zwłaszcza tych na zleceniu, bo oni są najmniej chronieni".
Może dosyć tych łzawych opowieści.
Wracając do mojej umowy zlecenia.
Jest to umowa cywilnoprawna którą muszę zrealizować no chyba że zgłoszę, że z jakiś powodów nie mogę. Mogę przekazać komuś wykonanie mojego zlecenia. Żona chciała ale po dwóch tygodniach zastanawiania się, Pani Porzezińska przekazała żonie, że nie może (nie wiem dlaczego? Za moje wykonane zlecenie MOPR musi zapłacić ze swoich – czy to mi czy mojemu zastępcy, a mi od pierwszego dnia zwolnienia płaci ZUS – więc MOPR nie musi jak to jest w przypadku pracowników na etacie płacić dwa razy – raz 80% temu na zwolnieniu a drugi raz osobie zastępującej).
Ja nie przypominam sobie, aby zgłosił, że nie mogę wykonać zlecenia – więc kto za mnie podejmuje takie decyzje? Tego moje umowa nie przewiduje. W sumie to jest przesłanka za tym, aby moje zlecenie potraktować jak umowę o pracę…
Jednak z braku odpowiedzi ze strony MOPRu od pierwszego lipca przystąpiłem do wykonywania mojego zlecenia. Przypominam, że zostając opiekunem prawnym moich dzieci zobowiązałem się o nie dbać i żadne zwolnienie lekarskie mnie z tego nie zwalnia.
Moja składkę chorobową opłacam na wypadek, jak kiedyś wylewu dostanę po kolejnej walce w urzędach o przyszłość moich dzieci a wtedy już mi wtedy nic nie pomoże – a przyda się to mojej rodzinie, bo na pomoc MOPRu to raczej nie mamy co liczyć – wiadomo – pracownik na śmieciówce to „do widzenia" i nic nas nie obchodzi.
Czy dobrze rozumiem: gdybym nie miał opłacanego dobrowolnego ubezpieczenia chorobowego to za miesiąc lipiec nic bym nie dostał ???
Przesyłam jeszcze raz mój rachunek i wykaz godzin. Według mnie powinno być wypłacone. A jak MOPR uważa, że nie to poproszę o wpięcie tego do mojej teczki wraz z moim wyjaśnieniem. Kiedyś się może to przyda. Bo inaczej usłyszę, że kiedyś to nie pracowałem, bo nie złożyłem rachunku. Ma być – takie moje prawo.
Bardzo nie lubię, jak ktoś oskarża mnie o kłamstwo. Zwłaszcza ktoś, kto zapewne nigdy nawet przez dobę nie prowadził takiej rodzinki. A może chce? Zapraszam na miesiąc. Bez osób do pomocy z 8 dzieci. Zapraszam.
Wyrazy szacunku dla tego komu chciało się to przeczytać.