Czym jest to mityczne sformułowanie "Dobro Dziecka" które tak często jest powtarzane w rozmowach, audycjach, reportażach. Wszyscy się nim posługują, od sądu poprzez pracowników MOPRu/PCPRu, szkół czy poradni.
Wczoraj byłem uczestnikiem spotkania online i tam padło takie sformułowanie " Dobro Dziecka". Dzisiaj na spokojnie czytając komentarze zwróciłem uwagę na dwie definicje tego określenia napisane przez osoby oglądające to spotkanie:
Dobro dziecka to poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji
Justyna G.
Dobro dziecka, to miłość i spokój oraz poczucie bezpieczenstwa .
Agnieszka W.
Bardzo łatwo mówi się o "Dobru Dziecka" kiedy mamy doczynienia ze zwyczajną rodziną z jednym czy dwojgiem dzieci. Tutaj sprawa jest oczywista. Dziecko wychowujemy, przekazujemy im swoje wzorce zachowań, dzieci są do nas genetycznie podobne więc i ich zachowanie jest w miarę przewidywalne. Dzieci idą drogą, którą im subtelnie sugerujemy i pilnujemy, aby z niej nie zboczyli. Z domu wychodzą przygotowani przez nas na nową drogę życia, a jak coś nie wyjdzie to zawsze mogą wrócić, bo "pokój czeka".
A jak to jest w rodzinie zastępczej?
Jaki kolor ma przyszłość dziecka z rodzinki zastępczej? Tutaj niestety przyszłość nie jest kolorowa czy nawet czarno biała. Tutaj dominuje kolor szary. To w dużej mierze od nas, od przepisów i podejścia innych osób zależy, czy ten szary zamienimy na kolory.
Nasze dzieci znają dwa światy - ten w którym są teraz - taki zwyczajny, przeciętny. Ale znają też ten drugi świat - ten z którego przyszły, który widziały, poznały. Świat, w którym nie ma marzeń - jest tylko teraźniejszość. Świat, gdzie można nigdzie nie mieszkać, nie pracować, nie spłacać kredytów.
My jako rodzice zastępczy mamy tak pokierować dzieckiem, aby nie chciało wrócić do tamtego świata.
Niestety zegar tyka i z każdym dniem dziecko ma mniej czasu do "osiemnastki". Dnia, kiedy już jako dorosła osoba będzie mogła/musiała zdecydować którą drogą pójdzie.
"Osiemnastka" – wiek, kiedy wie się wszystko najlepiej i jest się najmądrzejszym na świecie. Wiek, kiedy czasami chciałoby się trzasnąć drzwiami i wyjść z domu.
Nasz syn tak zrobił w wieki 19 lat po skończonym technikum - a co - trzeba mieć fantazję :) Tylko, że my go dalej utrzymywaliśmy, płaciliśmy z akademik, dostawał pieniądze na utrzymanie, był bardzo samodzielny i tak naprawdę zawsze mógł wrócić - pokój czekał. (teraz ma 22 lata, pracuje, wynajmuje mieszkanie za swoje pieniądze i ... tak powinno być).
Tutaj standardowe "dobro dziecka" jest całkiem inaczej rozumiane - opisuję tutaj tylko własne przemyślenia na ten temat.
Moim zdaniem ten czas do "osiemnastki" musimy tak wykorzystać, aby ... dzieci naszych dzieci nie trafiły do pieczy zastępczej. To tak w wielkim skrócie.
Nie wiem, czy wiecie, ale dziecko w rodzinie zastępczej przed 18 rokiem życie musi podjąć bardzo ważną decyzję. I to nie jest decyzja, gdzie zorganizować "osiemnastkę", kogo zaprosić i w co się ubrać.
To jest decyzja, która, wpłynie na jego dalsze życie. A osiemnastolatek to tak naprawdę jeszcze dziecko.
Przed 18 rokiem życia nagle w życiu dziecka pojawia się urzędnik i przedstawia dziecku trzy możliwe drogi:
- uczysz się dalej i jeśli chcesz ty i chce rodzina to mieszkasz z nią dalej do (chyba) 24 roku życia;
- uczysz się dalej i dostaniesz pokój w mieszkaniu chronionym na czas nauki / stażu / itp
- dostaniesz kilka tysięcy na "dobry start", adres noclegowni i bywaj zdrów - rób co chcesz, skreślamy ciebie z ewidencji a na twoje miejsce przyjdzie inne dziecko.
Dla nas "Dobro dziecka" to takie pokierowanie życiem dziecka, aby wybrało 1 rozwiązanie. Aby chciało jeszcze te kilka lat poczekać aż dorośnie, zdobędzie zawód i spokojnie założyło własną rodzinę.
Trochę przypomina mi to bociany z mojej wsi. Młode są tak długo w gnieździe, aż nie są w pełni przygotowane dorosłości. Nie mogą wcześniej opuścić gniazda, ani też na wiosnę nie wracają z rodzicami do ich rodzinnego gniazda. Zakładają swoje, gdzieś niedaleko, ale na wzór tego co wcześniej poznały.
Dla urzędu najlepsza jest 3 opcja (druga ze względu na małą ilość mieszkań chronionych jest często pomijana). Dla "młodego - gniewnego" ta opcja też wydaje się kusząca. W końcu kilka tysiączków w ręku i brak "rodziców" na głowie to jak złapać Pana Boga za nogi. Tylko my wiemy, że kilka tysięcy złotych to tak naprawdę nic. Wynajęcie pokoju, wyżywienie i po 2-3 miesiącach ich nie ma. A do tego brak doświadczenia życiowego i wsparcia dorosłych najczęściej powoduje, że dziecko wraca tam skąd kiedyś sąd i urzędnicy je zabrali. No bo co ma zrobić?
Już 00:08. Idę spać jutro kolejny dzień pełen niespodzianek. Niedługo dopiszę 2 część "Dobra dziecka"
tu jest link do tego spotkania online