O nas
Masz fajne pomysły?
Napisz do nas.
michal@krajnik.pl
Dawno temu - to był chyba rok 2012 - nasz syn zapragnął mieć psa. Wtedy jeszcze nie byliśmy rodziną zastępczą. Syn miał 13 lat, córka 3. Nie bardzo nam się podobał ten pomysł ale ustaliliśmy z nim, że jeżeli przez dwa tygodnie wakacji będzie chodził do TOZu jako wolontariusz i pomagał przy psach to udowodni nam, że będzie się umiał nim opiekować. O dziwo chodził codziennie i był bardzo chwalony.
W międzyczasie żonka w internecie wyszukała psa w schronisku w Stargardzie. Wolontariuszka, która pomagała w tym schronisku opowiedziała żonie, że jest tam taka psinka, łagodna i przyjazna dla dzieci i innych zwierząt. No to po nią pojechaliśmy.
W drodze do Stargardu dzwoni do nas wolontariuszka i prosi abyśmy jej nie zabierali bo już po nią jedzie starsze małżeństwo z Poznania które straciło swojego pieska a ona jest taka podobna do niego i ją wezmą. Nam poleca takiego miłego, czarnego trzyletniego pieska - Wacka.
No dobrze, w sumie co to dla nas za różnica - miała być suczka a będzie piesek. Tylko musimy troszkę poczekać bo ona dopiero za dwie godziny może być. Ok. Ale nie poczekaliśmy.
Idziemy do schroniska i pytamy o psa Wacka. Tam chwila ciszy i pracownik mówi, że takiego tu nie ma. My na to, że to niemożliwe, musi taki być. Jeszcze raz szukają w spisie psów i ... nie ma. No to zaczynamy szczegółowo opisywać jak on miał wyglądać, kto go polecał i takie tam szczegóły. "Burza mózgów" u pracowników schroniska w końcu któryś z nich - "A to pewnie chodzi o Dudka!!!"
I pewnie o niego chodziło - siedział z tyłu w boksie taki smutny, czarny i kudłaty. Radość jego była wielka jak już wyszedł poza schronisko. Biegał w kółko i skakał jak pies Pluto.
Taki był pierwszy dzień Wacka u nas. Syn chciał aby nazywał się Skiper, w schronisku był Dudek ale jednak zostaliśmy przy Wacek.
When you subscribe to the blog, we will send you an e-mail when there are new updates on the site so you wouldn't miss them.