O nas
Masz fajne pomysły?
Napisz do nas.
michal@krajnik.pl
Tak naprawdę tego nie planowaliśmy...
Był rok 2014. Nasze drugie dziecko miało już 5 lat (pierwsze jest o 10 lat starsze). Mieszkaliśmy w domku w spokojnej okolicy na peryferiach dużego miasta. Typowa sielanka i nuda nie licząc ciągłej bieganiny do pracy. Tak naprawdę każdy żył swoim życiem. Żona prowadziła swoją firmę (na dwóch osiedlach - sypialniach miasta). Jako że były to usługi to praca w nich była w godzinach od południa do 21. I tak od poniedziałku do soboty a w niedzielę już tylko chcieliśmy w spokoju odpocząć - każdy przy swoim laptopie - wtedy nie było jeszcze takich wypasionych telefonów :) a rozmowy prowadziło się przez gadu-gadu :D
Koło kuchni mieliśmy jadalnię z dużym stołem lecz tam bardzo rzadko jedliśmy wspólnie posiłki.
Pierwsze co znaleźliśmy to różne fundacje z całej Polski. Trochę nieśmiało zadzwoniliśmy do pierwszej z brzegu - a tam bez wstępu - " Jak jesteście zdecydowani to zapraszamy do nas (chyba okolice Łodzi). Dostaniecie od nas dom i 8-9 dzieci do opieki. W międzyczasie szkolenie i będziecie prowadzić Rodzinny Dom Dziecka (RDD). (???) Trochę nas to zaskoczyło. Tutaj mieliśmy swój dom, swoje życie, gabinety żony... I jak to tak - wszystko tu zostawić i pojechać z naszymi dzieciakami w nieznane. My nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy co to znaczy opiekować się taką ilością dzieci. Grzecznie odmówiliśmy.