O nas
Masz fajne pomysły?
Napisz do nas.
michal@krajnik.pl
Dostałem takie pytanie: Jak to jest być ojcem, ojcem zastępczym?
Może za nim na nie odpowiem, napiszę trochę o sobie.
Jestem takim zwykłym facetem po trzydziestce – no fakt, że już szesnaście lat po trzydziestce, ale to szczegół. Człowiek ma tyle lat na ile się czuje 😊. Przez ponad 15 lat byłem żołnierzem zawodowym w batalionie zmechanizowanym. Mam kochającą żonkę, dwoje dzieci własnych i ośmioro w rodzince zastępczej.
Więc jak to jest być ojcem – ojcem zastępczym?Łatwo. Po prostu jak trzeba wpisać w rubryce imię ojca to się wpisuje. Moje dzieci biologiczne wpisują moje, a dzieci z rodzinki zastępczej wpisują imiona ojców … których nigdy nie widzieli.
Trudniej jest być „dobrym ojcem". Dobry ojciec musi kupić dziecku szczęście. Fajny telefon, super rower i zawsze, kiedy trzeba dać kasę na zachcianki. Wtedy dobry ojciec dostaje na „Dzień Ojca" od dziecka SMSa lub maila z życzeniami i fajną fotką znalezioną w internecie.
Najtrudniej być „Tatą". Tata nie jest ani zły, ani dobry, ani bogaty, ani biedny. Tata to Tata.
Tata to ktoś, kto uczestniczy w życiu dziecka, jest dla niego wzorem, nauczycielem, skarbnicą wiedzy, inicjatorem dziwnych zabaw, a przede wszystkim przyjacielem.
Czy ja jestem tatą/tatą zastępczym czy ojcem tego nie wiem – to tylko kiedyś ocenią moje dzieci.
Tak jak ja teraz… gdy coś robię z dziećmi to czasami mówię – „Jak byłem mały to robiłem to z moim Tatą" czy „Mój Tata też tak robił".
A co takiego robię?
Jestem z dziećmi, rozmawiam z nimi. Jeśli mają jakieś pytanie to staram się na nie odpowiedzieć lub podpowiadam, gdzie mogą znaleźć odpowiedź. A jak już ją znajdą to chętnie ją poznam.
Dużo czasu spędzamy razem. Na wycieczkach pieszych, rowerowych czy wypadach samochodem.
Razem bawimy się w wodzie, chodzimy po przeszkodach, łowimy ryby czy coś budujemy. Razem śpiewamy i pomagamy sobie w codziennych czynnościach.
Przy dzieciach nie używam telefonu. Zresztą moje dzieci (z wyjątkiem najstarszych dziewczyn, które mają telefony z ograniczonym czasem korzystania – 45 min dziennie) nie mają telefonów.
Na wycieczki zabieramy piłkę. – wiadomo – jest piłka – jest zabawa. Zawsze wtedy można w coś zagrać.
Staram się być sprawiedliwy i przestrzegać ustalonych zasad.
No właśnie – dzieci potrzebują jasnych i uczciwych zasad. Gdy gramy to nie oszukujemy i „nie podkładam się", aby któreś dziecko wygrało. Pokonanie mnie w grze musi być dla dziecka dużym przeżyciem – to nie może być coś co się często zdarza. Oczywiście w grach, gdzie mam przewagę jak np. rzucanie do kosza czy strzelanie z łuku dostosowuję zasady do wieku lub siły – ja strzelam lub rzucam z dalszej odległości. W grach typu „chińczyk" lub karty – czyli losowych – płaczemy, smucimy się, złościmy, ale walczymy do końca.
Moje dzieci mają swoje laptopy i w „dniach grania" (są jeszcze „dni oglądania") wspólnie gramy w gry sieciowe jak WarThunder czy Civilization VI. Niestety Minecraft jakoś do mnie nie przemawia – ale serwer dzieciom wykupiłem i tam sobie budują kwadratowy świat.
A na „Dzień Ojca" dostaję laurki takie papierowe – własnoręcznie zrobione przez dzieci.
Kiedy zasubskrybujesz bloga, wyślemy Ci wiadomość e-mail, gdy pojawią się nowe aktualizacje na stronie, abyś ich nie przegapił.